piątek, 14 marca 2014

Rozdział 3

Byłam na obfitej w kwiaty polanie. Astry, hiacynty i tulipany witały mnie swoim urokim i wonią się na niej rozchodzącą. Słońce świeciło tak jasno, że wystarczyłoby jedno spojrzenie w jego stronę, aby oślepnąć. Jednak mimo ostrzeżenia pływającego beztrosko po niebie. Mini to podniosłam wzrok. Przed moimi oczyma pojawiły się czarne plamy , a po chwili dołączyły do nich szkarłatno czerwone . Na chwilę straciłam ostrość widzenia lecz to wystarczyło, aby wróg zaatakował.
Ktoś lub coś zaczęło strzelać do mnie z łuku. Z łuku? jest XXI wiek!
Nad moją głową przeleciał sztylet.
Spojrzałam w stronę słońca nie było piękne i jasne... po jego promieniach, które kiedyś tak jasno świeciły spływała krew. Kolejny sztylet ruszył okrężnymi ruchami w moją stronę. W ostatniej chwili uskoczyłam . Ktoś zamaskowany ruszył w moją stronę wymachując laserowym mieczem .
,,Och" wyrwało mnie się . Zamknęłam oczy czekając na ostateczny cios , chciałam już umrzeć . Cztery sekundy, trzy, dwa, jeden...  Nic się nie stało leżałam spokojnie w moim łóżku choć serce dudniło mi jak szalone.
Kamień uderzył w moje okno i kolejny. To, to mnie obudziło! I całe szczęście, nie mam zamiaru przeżywać mojej śmierci w ten sposób. Wstałam z łóżka podeszłam do okna , otworzyłam je i krzyknęłam : ,, Kto do jasnej cholery rzuca kamieniami w moj..." nie dokończyłam . Pod moim oknem stał przystojny chłopach chyba w moim wieku. Zdenerwowałam się, kto ma czelność odwiedzania mnie o takiej porze , a na dodatek jestem przecież najmniej popularną osobą w szkole.
~Lidsney złaź na dół! Nagle coś oświeciło mój umysł, a moje ciało otoczyła biała poświata.
~ Hazza! ~ Krzyknęłam radośnie ~ zaraz będę!
Rzuciłam się  na szafę . Wciągnęłam na nogi jeansy rurki o kolorze czerwonym, a do tego białą tunikę. Białą?! PRZECIEŻ JA UBIERAM SIĘ NA CZARNO!
~ Chyba śnię~ mruknęłam.
Chciałam zejść po schodach, ale Xawier to przewidział i krzyknął, że mam podejść do okna.
~ No co? ~ pytam się .
~Złaź ! ~ odchodziłam od okna gdy krzyknął ~ przez okno! Złapię cię!
Usiadłam na parapecie i po chwili wahania skoczyłam. Żołądek skoczył mi do gardła. Moje myśli krzyczały : Jezu! Tym razem się zabiję!
Nagle czyjeś dłonie wylądowały na moich plecach. Złapał mnie! Żyje!
Jego oczy w momencie zmieniły się z jasno zielonego na głęboką zieleń traw Irlandi.
O Boże jaki on przystojny! Jak mogłeś pozwolić na moje spotkanie z takim chłopakiem... chłopakiem o niespotykanej urodzie. Czuję coś do niego choć widzę go pierwszy raz w życiu . Jak się to nazywa? Miłość od pierwszego wejrzenia? Tak to chyba to uczucie.
~Kurde Lidsney! Chłopak twojej ukochanej przyjaciółki znów wpakował się w kłopoty! Durny Liam, czy on zawsze musi się wciskać tam gdzie nie może?
Harry wybiegł na ulicę potrącając przy tym jakąś dziewczynę. Przeprosił ją i biegł dalej. Zatrzymał się na środku ulicy rozglądając na prawo i lewo , niedostrzegając niebezpieczeństwa. Czarna ciężarówka mknęła prosto na niego, albo nie zauważając go , albo próbując go zamordować. Zbyt późno zareagowałam.
-Harry!-krzyknęłam. Spojrzał na mnie po raz ostatni. Wpadł pod koła a jego zamglone spojrzenie nadal spoczywało na mnie . Po chwili patrzenia na jego martwe lecz nadal piękne oczy, jego obaz zamazał mi się , a z kącików oczu popłynęły łzy. Nie mam nikogo! Wybuchłam płaczem jak nigdy. Spojrzałam na niego ostatni raz lecz jego spojrzenie pozostało zamglone.
            +++
 
   Z góry przepraszam za błędy . Pisałam i piszę to na telefonie. W razie moich możliwości poprawię to na laptopie lecz nie teraz bo się wiesza. Co do tego ,,~" to coś mi się dzieje z telefonem bo jest stary. Nie mam na to wszystko wpływu.
  Proszę o komentarze gdyż każdy z nich mi pomaga i dodaje weny.
Z góry dziękuję.

1 komentarz:

Obserwatorzy