środa, 12 marca 2014
Rozdział 2
*Lidsney *
Wstałam dzisiaj wcześniej , aby wziąć prysznic- nie żebym była brudasem ale do drugiej w nocy byłam w szpitalu . Po prysznicu musiałam spakować plecak...
*Narrator*
Lidsney miała pecha. Pierwszy raz się cięła i za daleko zaszła . Jej organizm nie przyjął tego dobrze więc chcąc czy nie chcąc zemdlała.Pani od przyrody zastała ją w takim stanie po czym wyciągnęła ją i zadzwoniła na pogotowie przy okazji informując o całym zdarzeniu dyrektorkę.
*Pani Lovelance- pani z przyrody : dzień w którym znalazła Lidsney na białych kafelkach damskiej toalety.*
Po lekcji wychowawczej z moją klasą szefowa- bo tak kazała siebie nazywać dyrektorka- zadzwoniła skarżąc się na jedną z jej ,,kapryśnych'' uczennic. Jak można zatkać specjalnie ubikację?! Ja się pytam , jak?! - krzyczała mi do ucha. Po zakończeniu rozmowy udałam się na trzecie piętro - bo tam się znajdują kolejne damskie ubikacje. ,,O Boże! - myślałam w drodze -jaka to zbrodnia zatkanie jednej z ubikacji papierem toaletowym ?! Czyż my też w ich wieku tak nie postępowaliśmy? '' Zamyśliłam się ! Jestem już na pierwszym piętrze! Jest i damska toaleta... Podeszłam do wejścia i otworzyłam drzwi. Ciekawe, w której z kabin jest ... -O Boże - krzyknęłam, od wejścia mój wzrok skierował się w stronę jednej z kabin z pod, której wystawała ręka. Podeszłam do drzwi i spróbowałam otworzyć drzwi. Zamknięte! Ale czego się miałam spodziewać? Schyliłam się , uff otwór jest wystarczająco duży, aby wyciągnąć ciało. Okazało się, że to dziewczyna! Na całe szczęście żywa! -Aniele, co tu się stało?!-krzyknęłam lecz nikt mi nie mógł odpowiedzieć ... byłam sama z tym problemem : Tuż pod moimi nogami leżało ciało dziewczyny ... całej zakrwawionej dziewczyny . Po chwili doszukałam się miejsca krwotoku . Zadzwoniłam na pogotowie, przyjechało po kilku minutach . Na dole gdy wsadzali ją do karetki usłyszałam skrawek rozmowy dyrektorki z jednym pielęgniarzem ? Tak się dziś ich nazywa? -Dyrektorka-dyrektorka -Miała jakieś problemy?-pielęgniarz -Nie wiem tego-Dyrektorka -Nie bez powodu nastolatki się tną -Powiedział pielęgniarz i odszedł. Do końca dnia widziałam jedynie obraz kapiącej krwi z nadgarstka.
*Lidsney*
Po szkole przyszedł czas na awanturę. Jak tylko weszłam do domu to tata wykrzykuje: -Lidsney! A mama : -Choć tu natychmiast! A ja na to : -A mogę chociaż buty ściągnąć ?! A oni równocześnie: - Nie! Ledwie co staję w progu a mama się pyta: -Po co się cięłaś? Nie odpowiadam więc tata na to: No powiedz do cholery! -Nie to nie ! Masz szlaban do końca miesiąca na ... wszystko! -A teraz do pokoju! Zbierało mi się na płacz lecz nie ! Nie będę płakać! Jestem silniejsza niż oni razem wzięci! Ruszyłam do pokoju usiłując się opanować. Dzień przeminął szybko, a nawet bardzo szybko. Jest wieczór ... czas na kąpiel - myślę. Idę do toalety , rozbieram się i wchodzę jak na co dzień pod prysznic i puszczam bieżącą wodę,która w jednej chwili rozgrzewa moje ciało. Otwieram szczelną od wody szafkę i wyciągam pierwszy lepszy że pod prysznic , a także szampon do włosów . Tak jak na co dzień najpierw obmywam ciało żelem pod prysznic. Mhm przyjemny zapach to Dove? - myślę. Myję każdy skrawek mojego ciała po czym dokładnie spłukuję pianę. Teraz szampon do włosów. Otwieram butelkę szamponu i od chwili otwarcia po kabinie zaczął rozchodzić się zapach tak jakby soku ... ale dobrego soku , na pewno takiego jaki lubię . Nalałam na rękę dosyć sporo więc musiałam przelać do drugiej ręki. Po czym nałożyłam na włosy okrężnymi ruchami pocierając. Po jakiś pięciu minutach dokładnie spłukałam cała pianę z włosów.Wyłączyłam wodę i wyszłam z pod kabiny.Od razu chwyciłam ręcznik , zręcznie się wytarłam i wciągnęłam przez głowę moją czarną koszulę nocną. Włożyłam klapki i pomknęłam do pokoju. W pokoju odrobiłam zadanie domowe a także pomalowałam na nowo paznokcie, na kolor czarny. Momentalnie zrobiło się zimno, wstałam z krzesła zamknęłam szybko okno. Podeszłam do szafy stojącej przy naprzeciwległej ścianie od łóżka. Wyciągnęłam z niej szlafrok , aby się ogrzać. Usiłując naciągnąć na ramiona szlafrok poczułam piekący ból w pobliżu nadgarstka. Ściągnęłam szlafrok i spojrzałam w miejsce bólu , po czym odwróciłam wzrok. To było miejsce cięcia... mojego pierwszego cięcia. Nadgarstek był cały napuchnięty, a niezasklepiona rana wyglądała obrzydliwie. Naciągnęłam szlafrok z powrotem tyle , że tym razem już uważniej. Kładąc się nadal miałam przed oczami obraz ... jeden jedyny piekielnie obrzydliwy obraz : Mojej rany. Po chwili zasnęłam co nie pomogło mi w rozwiązaniu problemów, a także nie całkiem uwolniło od obrazu cięcia bo... Miałam koszmary.
***
Hejo kochani! Oto kolejny rozdzialik! Fajny? Dla mnie trochę naciągany ale no cóż
nie zawsze można mieć wszystko od ręki :D Dedykuję ten rozdział mojej przyjaciółce Martynie
Och, ten zapach szamponu to jest coś...
Proszę o komentarze gdyż każdy jest ważny! Dobry czy zły... byleby był.
Możecie także podawać pomysły na dalsze losy Lidsney. Linki do swoich stron też nie
zaszkodzą , gdyż kocham czytać.
NA ZAWSZE WASZA Sweet Berry
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
KOCHAM TO.
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO.
KOCHAM JĄ JEGO ITEDE ITEPE.
ALE PISZ DALEJ.
BO CHYBA UMRĘ.
PISZ, BO CI COŚ ZROBIĘ.
WIESZ?
PS
Hehe, też cię lubię ;33