Zanim dodam następny rozdział chcę Was jeszcze raz przeprosić za to, że moja durna wena nadal jest w poszukiwaniach, ale mimo to dodaję rozdział
A teraz już nie zanudzam :)
*Lidsney*
Moje oczy muszą przyzwyczaić się do jasnego światła wpadającego przez okno mojego pokoju.
Ehm, nie słyszałam mojego budzika, który zaczyna się słowami " Kochanie wstajemy, wstajemy, szkoda takiego dnia..."
Zazwyczaj dopiero gdy usłyszałam to kilka razy, wtedy potrafiłam jakimś cudem zwlec się z łóżka.
Tyle że teraz to zupełnie inna sytuacja. Budzik nie zadzwonił, a ja obudziłam się sama dziwnym trafem. Zaraz, zaraz, przecież gdy nie nastawiam budzika to śpię tak około do jedenastej. A mam na ósmą... która godzina!?
Mój wzrok przenosi się na moją Nokie Lumie 920 i z zadowoleniem mogę stwierdzić, że jest szósta czterdzieści siedem i mam trochę czasu aby się naszykować.
Powolnym krokiem ruszam w stronę szafy, aby znaleźć jakieś ubrania na dzisiaj. Wybieram jasno niebieską koszulę zapinaną na pozłacane guziczki. Do tego dobieram białe jeansy-rurki, a całość uzupełniam długim naszyjnikiem w kształcie kwiatu lotosu.
Na całe szczęście wczoraj, a dokładniej dzisiaj w nocy obudziłam się z zapachem alkoholu więc czym prędzej ruszyłam pod prysznic i przy okazji umyłam włosy pozbawiając ich zapachu dymu papierosowego. Po tych czynnościach poszłam dalej spać. Więc teraz mam z głowy. Wystarczy tylko spakować torbę, zjeść śniadanie i zapierniczać do szkoły i to chyba na tyle.
A więc mam dobry plan, pozostaje mi go zrealizować. Jednak mimo tego, że obudziłam się sama o nadzwyczaj wczesnej porze, to nie jestem zbytnio zadowolona z pozycji jaką teraz zajmuję. Chciałabym się spóźnić na zajęcia. Byłoby cudownie gdybym nie była zmuszona do tego rodzaju postępu, ale cóż ... to w końcu nie ja decyduję o moim losie. No bo jakżeby inaczej! Przecież ja, Lidsney Dark nie mogę decydować o swoim życiu i o ścieżce, którą chcę podążać.
No dobra! Koniec użalania się nad sobą, czas przejść do planu. Ruszam ślamazarnym krokiem do łaziemki. Dzisiaj mogę sobie na to przynajmniej pozwolić. Po odświerzeniu się i ubraniu szukam w mojej kosmetyczce tuszu do rzęs i balsamu do ust o upajającym zapachu kokosu. Och nie stroiłam się tak już dosyć długo... Stroję się?! Ale niby dla kogo no ptzecież nie dla... Luca. No tak, czyli wychodzi na to, że stroję się dla najprzystojniejszego chłopaka w szkole. Taki mój cudny los...
Otwieram małą szufladkę z dodatkami. I pomyśleć, że niedawno ta szufladka była pod ciągłym użytkiem. Zaczynam szukać kolczyków w kształcie kostek do gier planszowych. Ja naprawdę mam dziś wyjątkowo dobry chumor.
-Są!- krzyknęłam zapominając, że w tym domu są jeszcze moi ''kochani'' rodzice.
-Co są, Lidsney?!-odkrzyknęła oschłym tonem oczywiście nie kto inny jak moja kochaniutka mama. Wyczuwacie ironie nie?
-Nic!- krzyczę, a ona ku mojemu zadowoleniu już się nie odzywa.
Lecz moja sielanka nigdy nie może trwać długo.
-Lidsney, masz gościa.
-Taa to pewnie zgraja moich ukochanych niegdyś kolegów.-mruczę cicho.
-Zejdź na dół!
-Dobra!
Wychodzę z łazienki i kieruję się do salonu. Gdy tam wchodzę i mój wzrok dochodzi do dwóch osób siedzących na kanapie.
-To chyba jakieś jaja- mruknęłam po cichu i podeszłam do Luca.
Jego wzrok powędrował na mnie, a ja uśmiechnęłam się szeroko on również.
-Cześć kochanie-mówi nadal się do mnie uśmiechając.
Kochanie...
Kochanie...
Kochanie...
Jestem jego kochaniem? Może nareszcie będę szczęśliwa!
-Cześć-Uśmiechnęłam się pierwszy raz od wielu miesięcy... pierwszy raz od wielu miesięcy uśmiechnęłam się szczerze.
-Twoja mama jest cudowna!-wykrzyknął uradowany
-Och,dziękuję!-mama na pewno udaje przykładną mamusię. Nienawidzę takiego zachowania.
-Jedziemy do szkoły?- Zapytałam. Już chcę stąd wyjść!!!
Luc widząc moją minę od razu się zgodził.
***
Koniec rozdziału 7 części pierwszej.
Przepraszam za długą nieobecność, rozdział jest krótki, ale inny na pewno nie będzie. Nie potrafię znaleźć mojej weny. Zawsze gdy byłam smutna, albo zakochana wena była przy mnie. Teraz jednak nie jestem, ani cały czas wesoła ani smutna, czuję się po prostu pusta i takie też jest moje serce. Już nie jestem w nikim zakochana więc nie potrafię z powrotem wcielić się w role Lidsney i pisać jej dalszą historię pełną sekretów i niesamowitych zjawisk. Notkę pod rozdziałem piszę mi się zadziwiająco łatwo więc nie potrafię zrozumieć dlaczego ten rozdział powstawał ponad miesiąc, a mimo to jest taki nudny i krótki.
Cały czas szukam weny więc proszę nie opuszczajcie mnie!
Jeszcze raz przepraszam Sweet Berry
Mmm... Kochanie? :D Rozdzialik fajny mimo, że długo powstawał :P
OdpowiedzUsuńRobi się ciekawie :P Ja tak szczerze to wpadłam w taki dół blogowy, bo wenę mam, ale jak chcę zabrać się do pisania to powstaje pytanie: Po co? Przecież jeśli komentują to z grzeczności i poza tym się nikomu nie podoba...
No nic, ale wenę mam dużą :)
Pozdrawiam i weny :***
Po co? Ja to czytam i nie przestanę :P
UsuńZbieram się w sobie i codziennie piszę ok. 12 zdań, ale jutro lub w sobotę wyjdzie kolejny rozdział. To mogę obiecać bo będę miała średnią 4.91 lub 5.0 więc mogę skupić się na blogach :)