środa, 15 października 2014

Zapowiedź do rozdziału 8

*Perspektywa Lidsney*




Leżałam próbując podnieść się z ziemi. Bez otwarcia oczu byłoby to nie możliwe, bo mogłabym uderzyć się w głowę, albo coś innego. Szczerze mówiąc wisi mi to. Więc spróbuję. Usiłuję otworzyć oczy. Nie łatwo jest mi podnieść, teraz ciężkie powieki. Teraz do moich nozdrzy napływa słodki zapach kwiatów z łąki, a do uszu dźwięki cicho szumiącego wiatru i bzyczenia owadów. Jeszcze raz. Udało się. Mój wzrok padł na błękitne niebo bez ani jednej chmurki. Ciężko jest mi teraz zrozumieć jakim cudem się tu dostałam. Może to niebo? Ehh co ja plotę? Ja do nieba? Nie nadaję się do takiego miejsca. Co z tego, że wiele w życiu wycierpiałam? Nikogo to przecież nie obchodzi. Teraz mogę cieszyć się życiem… albo życiem poza życiem zależy. Tylko od czego? Ehh moja głupota przewyższa moją mądrość o jakieś 50%.  Jednak to jest szansa. Szansa mojego życia. Ta którą chciałam dostać, a wtedy nie dostałam. Spełniło się moje marzenie, ale z lekkim spóźnieniem. Ważne, że się spełniło. Brak bólu, brak smutku, a przede wszystkim bram miłości. To w końcu przez nią zostałam zdradzona. Teraz jestem wolna. Czuję się jakbym miała skrzydła. Wstaję z ziemi i otrzepuję moją śnieżnobiałą sukienkę z kwiatów i trawy. Nie wiem jak się na mnie znalazła,  ani jakim cudem nadal utrzymuje swój piękny kolor. Biegnę po łące podziwiając różno-kolorowe kwiaty i podziwiając to czego nigdy nie wiedziałam. Moje kruczoczarne włosy rozwiewa wiatr gdy pokonuję metry w drodze do nieznanego. Gdyby ktoś zobaczył mnie jak biegnę śmiejąc się  i rozglądając wokoło, mógłby powiedzieć, że zawsze byłam szczęśliwa, że nigdy nie miałam problemów, ale nie. Rany po cięciach nadal zdobią moje nadgarstki i nogi. Jednak nie przejmuję się tym biegnę dalej nadal się śmiejąc. Nie mam się czego obawiać. Tu jestem bezpieczna.  Zbliża się koniec. Koniec łąki jest zakończony stromym zboczem. Nad nim nie ma już błękitnego nieba. Jest za to szare, a po nim krążą kruki czarne jak noc. Chcę się zatrzymać, chcę wrócić na polanę i cieszyć się swoim szczęściem, ale nie potrafię. Wiem, że gdy skoczę, coś będzie przede mną. Otworzą się nowe możliwości, a ja będę mogła spełnić swoje przeznaczenie, które teraz jest sekretem.

Podejmuję decyzję.




Skaczę... 

 ****


Koniec z tym. Wiecie co? Mam cały 8 rozdział napisany. Czemu nie wstawiłam? Bo nie ma jednego jeszcze popieprzonego komentarza! Naprawdę się staram dorównać oczekiwaniom, no ale nie kompletna ignorancja z waszej strony. To jest ciężkie. 


Zastanówcie się nad tym, a ja w tym czasie zawieszam bloga...

na czas nieokreślony. 

No chyba, że coś się zmieni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy